Dzisiaj czas na recenzję mojej paletki do cieni z firmy Inglot. Paletę dostałam 2 lata temu, jako prezent urodzinowy od przyjaciółki. Mieści ona 10 cieni prostokątnych, z których każdy według strony producenta ma 2,7 grama. Na dobór kolorów nie miałam wpływu, ponieważ przyjaciółka sama je dobierała, więc od razu jeden z nich wymieniłam sobie na piękny beż :)
Tak oto paletka wygląda zamknięta:
A tak otworzona:
Jej wielką zaletą jest wygodne zamknięcie, które trzyma się na 4 magnesach umieszczonych na rogach opakowania. Są one na tyle mocne, że mamy pewność, że paleta nie otworzy się przypadkowo podczas transportu. Paleta jest sprzedawana w kartonowym opakowaniu, które od razu wyrzuciłam do kosza po rozpakowaniu.
Tak wygląda paleta po usunięciu z niej cieni:
A tutaj są wszystkie cienie (10 z palety+1 dokupiony):
Zdjęcie zrobione z lampą:
Zdjęcie zrobione bez lampy:
Szarości
Róże i fiolety
Pozostałe (róż i zieleń)
Koszt paletki z 10 cieniami to około 130zł… poprawcie mnie, jeżeli się mylę, ale ze względu na to że to jest prezent nie sprawdzałam ceny;) Gdy posiadamy paletkę pojedynczy wkład do niej kosztuje 10zł i jest pakowany w jednorazowe plastikowe opakowanie.
Cienie są dobrej jakości, długo utrzymują się na powiece. Polecam je w pełni jednak są one tak duże że nie wiem kiedy je zużyję.
W kolejnej notce pokażę Wam inny prezent, który dostałam od mojej przyjaciółki i co w związku z tym zrobiłam z tą Inglotową Paletką
Ocena: 8/10
Mnie tylko denerwuje wyciąganie cieni z tych paletek. Zawsze jakiś uszkodzę, bo te magnesy jakoś nie działają a przy użyciu szpilki to wiadomo co się dzieje :(
OdpowiedzUsuńno niestety jeden cień troszkę uszkodziłam co widać na zdjęciach;/ ale może to kwestia wprawy i znalezienia sposobu :)
OdpowiedzUsuńZostałaś oTAGowana: http://pinkcastersugar.blogspot.com/2012/02/tag-nigdy-nie-wychodze-z-domu-bez.html :)
OdpowiedzUsuń